Instagram

Photobucket

Łączna liczba wyświetleń

Byle Przetrwać





  Środa, dzień zupełnie jak każdy inny, rano szykowanie dzieciaków, wędrówka do przedszkola, Ala odstawiona, sklep obok zaliczony, śniadanie zrobione, w miare posprzątane. Hmmm można by było pomyśleć nic ciekawego, nuda, zero przemęczenia, a jednak obiad trzeba zrobić, Ale trzeba odebrać, no, ale przecież już tak jest, 


Po powrocie z przedszkola, postanowiłam sprawdzić konto, acha pieniądze są, yeey można zaszaleć, hola rachunki, opłaty i sterta innych rzeczy by przetrwać, yhmyy wszystko opłacone, i nawet jeszcze zostało na rarytasy, więc nie myśląc ani sekundy wstaje zwołuje moje Cieloki i przylatują "mamusiu co się stało" na co ja "a nic takiego myślałam, że chcecie dostać nowe kredki" zachwyt moich dzieci na wieść o nowych kredkach bezcenny, zaraz ubieranko, szykowanko i wypad na miasto, tak więc poszłyśmy do jednych z tych sieciówek gdzie jest wszystko i mój błąd trzeba było iść do kiosku gdzie dzieciaki nie mogą wejść na nic naciągnąć, ale dostały te uprgnione kredki, plus sterta innych jeszcze rzeczy, w między czasie dołączyła do Nas Madzia( szwagierka, czyt. Najlepsza Ciocia EVER), poszłyśmy na pewien plac, gdzie można posiedzieć, a dzieciaki lataja samopasem niczym Owieczki po pastwisku, a ja mądra ja zaczęłam, kolekcjonawać zdjecia do swojego telefonicznego albumu, pięknej i młodej do tego BEZDZIETNEJ Magdalenki. 



Halo jednak jedno dziecko ma, wiatropylna skubana, jak ona to zrobiła, niestety tak się nie da, to moje dziekco, sama nosiłam, sama rodziłam, ale o tym jaka to Maja jest podobna do Cioci to pewnie będę wysłuchiwać do końca moich świetlanych dni, jak to mówią "Mała Madzia". Jak to się stało, mnie nie pytajcie, to już siła wyższa.
Gdyby Maja kiedykolwiek, wyruszyła z Ciocią na shopping, ludzie myśleliby, że jest jej Małą Kopią, a jednak to wciąż moja Córka.

Nie ma co myśleć, nagle naszą piękną sesyyje zakłócił telefon od Chrzestnej Mai, z pytaniem co dzisiaj robie, w sumie co ja mam robić, siedzę w domu z dzieciakami, fakt nie w chwili obecnej, ale później tak, więc umówiłyśmy się na pazurki. No więc dzieciaki, lecimy do domu wpadnie Ciocia Anita, grzecznie wszystko ładnie poszło, w ciszy i spokoju rozstałyśmy się z Madzią i powędrowaliśmy do domciu. Ja jak to ja zawsze widzę okazję do wypicia winka nie, żebym była jakąś alkoholiczką, ale ludzie od 4 lat non stop w ciąży, no już dajcie ŻYĆ, Po krótkim telefonie ustaliłam czy Ciotka będzie pieszko czy samochodem, sama przecież pić nie będę. Wyszło na moje. Wpadła Anita chwila zabawy z dziećmi, już i tak pora na kąpanie i spanie była, więc dzieci myju, siusiu, paciorek i spać w między czasie zdąrzyłyśmy przy pazurkach obalić już jednego kieliszka i jak to amatorki, wiadomo, zaczęło się szumy, chichy, śmiechy, a tu dzieci non stop coś chcą, nieeee normalnie właśnie, że nie, Panna Alicja w połowie bajki na Dobranoc wstała z łóżka powędrowała do swojego pokoju, zaczęła sprzątać i już układać się do snu, zdajecie sobie sprawę jaki to był SZOK dla mnie, moja Mała Diablica i taka grzeczna, aż musiałam wstać, iść do niej i ją pochwalić jaka to ona jest super cool, i że jej bardzo za to dziękuje, na co z pokoju obok woła mnie Maja czy zaniosę ją do łóżka, dokończyłam przytulanie najstarszej i już widzę Ciotkę, która unosi swą szanowną z krzesła na co wpadam z tekstem "nie słyszałaś, że to mnie wołała". No tak po raz pierwszy Moje Córcie tak grzecznie poszły spać w obecności innej osoby, gdzie zawsze było namawianie, płacz i setne odnoszenie ich do łóżek. 
Tarasowe Życie

Dzieci śpią, nails done nic trzeba przenieść imprezke na "Taras", ale zaraz ja przecież mam maluteńki balkonik, to nic marzeniami czasami można pożyć, kto komu zabroni, a więc jak już się przeniosłyśmy to z krzesłami i całym arsenałem. Wiadomo, papieros za papierosem, do tego co chwila dolewka wina i głupie pomysły przychodzą do głowy, snapchat i takie tam różne poważne i mniej poważne rozmowy. Zaś potem, odwiedziliśmy Tale i Benka Benkowskiego, którym to zjedliśmy pare truskawek po drodze zakosiliśmy Pada od PlayStation i narobiliśmy hałasu. Po powrocie stwierdziłyśmy UWAGA, że pora i czas na Nas a godzina była tak młoda, że aż wstyd przyznać. Zaczęłam wszystko sobie ogarniać, a w zasadzie tylko zrobiłam łóżko bez prześcieradła, a gdy to zrobiłam to ległam się i wstać nie mogłam i nagle tak zwany HELIKOPTER zaburzył moje pracę w zołądku, ale jakoś to przetrwałam i obudziłam się już rano w CZwartek na karmienie Najmłodszej z rodu. Niestety długo nie trwało jak wstaly starsze i trzeba było zacząć dzień, ale mądra ja przecież w internecie na pewno jest napisane co się je na kaca i jak złagodzić ten objaw. Wyczytałam, że jajeczniczka najlepsza i pomyślałam o maślance po godzinie było już w miare. Pogoda dopisywała, a ja miałam kaca, na szczęście nie aż takiego by nie móc się nigdzie ruszyć, poszliśmy więc cała ekipą na długi i wyczerpujący spacer co było dla mnie jednak Mega Wyzwaniem. Jedna scena, która utkwiła mi gdzieś w głowie to taka, gdy szedł Tatuś z przodu z swoimi friendsami i Maja nagle zawołała "Tata" na co wszyscy czterej po kolei, żaden z nich nie mający dzieci odwrócili się na raz. Śmieszna sytuacja po czym poszliśmy na lody, dzieci kredą popisały pobujały się na chuśtawce siusiu na trawkę zrobiły i wróciliśmy pod domem pojeździły troche na rowerkach, a na koniec zaliczyliśmy piaskownice, i przy okazji Ciocie nauczyły mnie robić wianek. Dzień na kacu był dniem bardzo aktywnym, może to i lepiej. 
Wianki w modzie

A teraz Moi Drodzy Parafianie to ja idę spać, w końcu. Dobranoc miłych snów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Teksańska Masakra

Stres